Aqua Vita





„Trzeba suszy, aby docenić wartość wody”; to zdanie usłyszane na jakiejś afrykańskiej wyprawie przypomniałem sobie, gdy spacerowałem uliczkami Rzymu w typowy lipcowy dzień.


I jeszcze słowa napisane przed 150 laty: „W samym Rzymie nie ma studni a woda z Tybru jest biała, żółta a często nawet bardzo mętna, aby temu zaradzić budowano wodociągi, które z gór prowadziły czystą wodę do miasta” (W. Smoczyński, Rzym, jego kościoły i pomniki). Do Rzymu każdego dnia wlewało się nie tylko tysiące przybyszów, lecz także tysiące litrów wody, której każdy z nich potrzebował.

Aquae ductus, ciąg wodny
Może nam, przybyszom z dalekiego Barbaricum, trudno dzisiaj wyobrazić sobie, że ponad dwa tysiące lat temu w tym kraju górzystym, narażonym na trzęsienia ziemi, zbudowano ponad 400 km wodociągów, które nieprzerwanie dostarczały wodę do Rzymu. Po jednym metrze sześciennym wody na dobę na każdego z około miliona mieszkańców miasta. Do najbogatszych domów, do fontann, term i szaletów. Przy wykorzystaniu jedynie siły grawitacji płynęła akweduktami po arkadach nad dolinami, po ziemi i pod nią. Woda to życie, szczególnie w tamtych niespokojnych czasach. Dlatego stworzono cały system zaopatrzenia Rzymu w wodę, z różnych kierunków, a w samym mieście istniał system cystern, rezerwuarów na czarną godzinę. Jednocześnie należało strzec tych setek kilometrów, aby wróg nie zatruł wody.

Płynęła nieprzerwanie wtedy i niektórymi z nich płynie do dziś. Nam pękają rury w mieście przy lekkim mrozie, a ona wciąż płynie Aqua Virgo, wzniesionym w 19 roku po Chrystusie Doprowadzał wodę ze źródeł oddalonych o ponad 20 km do Term Agryppy, a dzisiaj zasila m.in. najsłynniejszą fontannę Rzymu. Chyba każdy pielgrzym tam był i na pewno chce tam wrócić, dlatego rzuca za siebie monety, które trafiają do wody. I wrzucajmy jak najwięcej, nie tylko jedną na powrót, ale też dwie na miłość, a najlepiej trzy na ślub. Bo te monety po wyłowieniu idą na pomoc najbiedniejszym. Drugą fontanną, do której wodę doprowadza Virgo, jest della Barcaccia. To dzieło Berninich, ojca i syna, przy Schodach Hiszpańskich, więc też doskonale nam znane. Łódź, z której wylewa się woda. Zbudowana „na pamiątkę” wielkiej powodzi z końca XVI w., gdy aż tu dotarły wody Tybru.

Kolejnym działającym antycznym akweduktem jest Aqua Felice. Działającym, chociaż przydarzyła mu się dłuższa przerwa. Pierwotnie zwał się Claudia, od cesarza Klaudiusza, który go zbudował. Potem zniszczony przez Gotów powoli ulegał zapomnieniu. Do życia przywrócił dzieło cesarza papież, któremu na chrzcie dano na imię Filix, dlatego zmiana nazwy z cesarza na papieża. Dostarcza on wodę do innego dzieła Berniniego – fontanny Trytona i wypływa z rogu, który dzierży w dłoniach syn Posejdona, siedzący w muszli podtrzymywanej przez cztery delfiny. Taki kawałek barokowego szaleństwa. Każdy akwedukt kończył kiedyś swój bieg w spektakularny sposób. Z reguły był to okazały wodotrysk. Claudia/Felice symbolicznie zakończono monumentalną Fontanną Mojżesza, stojącą na Piazza di San Bernardo (róg Via XX Settembre). Dziś ta fontanna jest zasilana normalną wodą miejską, bo akwedukt na tym odcinku został przerwany w XIX w., kiedy wznoszono stację kolejową Termini.

Podobny los spotkał starożytny wodociąg Trajana. Wykorzystali go na początku XVI w. papiescy architekci, którzy na zlecenie Pawła V Borghese mieli zaprojektować wodociąg dostarczający wodę do Watykanu i na całe Zatybrze. Dostarczał wodę z jeziora Bracciano oddalonego o 40 km od Rzymu. I tak odrodził się pod nowym imieniem Aqua Paola. Dzisiaj można bez trudu odnaleźć jego fragmenty wzdłuż via Aurelia, a także podziwiać wspaniałe zakończenie – Fontannę Paolina na wzgórzu Ganicolo.

Pozostałości dawnych akweduktów możemy spotkać w Rzymie w wielu miejscach, często zapewne mijaliśmy je, przechodząc obok, jak np. zakończenie akweduktu Aqua Iulia na Piazza Vittorio Emanuale II, czyli tzw. Trofei di Mario – resztki wielkiej teatralnej fontanny. Jest jednak w Rzymie miejsce, w którym możemy podziwiać majestat tych antycznych budowli w tym, co najbardziej spektakularne – w ogromnych łukach arkad. To park, który mijamy, jeśli wylądowaliśmy na lotnisku Ciampino. Zapewnie większość mija, a niewielu zatrzymuje się, by odwiedzić Parco degli Acquedotti. A szkoda. Warto podjechać metrem w upalny dzień. Tam na trawie można odpocząć w cieniu pozostałości kilku starożytnych akweduktów. Ich monumentalne arkady stoją obok boisk, kortów i pola golfowego.

Termy – łaźnie miejskie: więcej niż kąpiele
Akweduktami zaopatrywane były w źródlaną wodę termy. Niektórzy nazywają je łaźniami publicznymi. Ci, którzy tak mówią, to barbarzyńcy. Łaźni były setki, wznosili je obywatele Rzymu. Natomiast termy wznosili cesarze, angażując do pracy najlepszych architektów i budowniczych. Do dzisiaj imponują i zadziwiają, sławiąc imiona swoich fundatorów. Były to miejsca spotkań dostępne dla każdego, z reguły za symboliczną opłatą, często jednak bezpłatne, jako gest cesarza wobec ludu. Tak rekompensowano obywatelom utracone swobody obywatelskie i prawa; stary sprawdzony sposób, wykorzystywany do dziś. Ale rzymskie termy były czymś więcej, stanowiły pierwsze centra, w których obmycie ciała było tylko jednym z elementów założenia urbanistycznego. Na same łaźnie składały się pomieszczenia z basenami i sala do wypoczynku, ogrzewane gorącym powietrzem pod podłogą, baseny i sale z zimną wodą. Termy to także boiska, sale gimnastyczne, stadiony, sale gier itp. To równocześnie eksedry i portyki, przeznaczone dla wypoczywających i chcących podyskutować, biblioteki, teatry i amfiteatry, pokoje muzyczne, bufety… A wszystko rozmieszczone wśród zieleni i rzeźb. Wnętrza miały bogatą dekorację: wykładane marmurem, zdobione malowidłami, posadzki z mozaikami. Ci, którzy przychodzili do łaźni, czytali, oglądali sztukę i słuchali muzyki.

Bez trudu odnajdziemy dziś pozostałości dawnych term. Znajdowały się we wszystkich dzielnicach starożytnego Rzymu, aby ułatwić życie każdemu obywatelowi miasta. Jednym z takich miejsc w Rzymie, z którym każdy podróżnik będzie miał kiedyś do czynienia, jest Termini. Ten główny węzeł przesiadkowy Rzymu nazwę są wiąże także z termami, bo obok znajdowały się zbudowane pod koniec III w. Termy Dioklecjana. Zajmowały powierzchnię około 14 hektarów, a z łaźni mogło korzystać jednocześnie około 3 000 osób!!! Część term zachowała się do dzisiaj dzięki ich zaadaptowaniu w czasach późniejszych na inne cele: dwa kościoły i część muzeum narodowego.

Inny los spotkał Termy Karakalli – największe termy rzymskie zasilane wodą dostarczaną akweduktem Aqua Marcia. Wzniesione na początku III w. na obszarze 11 ha, sam budynek miał wymiary 337 m na 328 m. Był to kompleks typowy dla obiektów budowanych w czasach cesarstwa. Dzisiaj stanowią piękną ruinę, ale ruinę żywą – to tutaj 7 lipca 1990 roku odbył się pierwszy koncert, od którego rozpoczęła się kariera sławnych trzech tenorów. Aby je zobaczyć, wystarczy podjechać metrem do stacji Circo Massimo. Granitowe wanny z term, podobnie jak rzeźby zostały w XVI w. przeniesione na Piazza Farnese i teraz ozdabiają plac, służąc za fontanny.

I ostatnie widoczne do dzisiaj resztki term, tym razem Termy Trajana. W pięknym parku Colle Oppio na początku II w. otwarto ufundowane przez cesarza Trajana termy, które stanowiły szczyt ówczesnych możliwości technicznych. Miały wymiary 215 m na 330 m. Mieściły w swym wnętrzu restauracje, biblioteki, sale wykładowe i gimnastyczne. Do dzisiaj przetrwała południowo-zachodnia eksedra, w której mieściły się dwie biblioteki. Było to półkoliste pomieszczenie z posągami umieszczonymi w niszach i ławkami do dysput. Ale jest rzecz, która powoduje, że koniecznie należy tu przybyć. To tzw. Sette Sale – cysterny, rezerwuary wody na potrzeby korzystających z term, bo wody nie może wszak w łaźni zabraknąć. Są ogromne, działają na wyobraźnię. Było to 9 równoległych pomieszczeń o tej samej szerokości 5,30 m, ale różnej długości (od 29,30 m do 39,75m), częściowo zagłębionych i wbudowanych w naturalną skałę. Mieściły 8 milionów litrów wody.

Termy te leżą na obszarze, który był chyba najczęściej przebudowywany już w starożytności. Najwcześniejszą budowlą były Termy Tytusa. Termy te, zniszczone w czasie pożaru, zostały częściowo zburzone jeszcze w starożytności przez Nerona. Neron zbudował tutaj swój Złoty Dom, największe starożytne założenie urbanistyczne. Po kolejnym pożarze Trajan zbudował na jego zgliszczach swoje termy. Trzy wspaniałe budowle trzech cesarzy w ciągu jednego wieku. Resztki ruin Term Tytusa rozebrano w XVI w., a uzyskane materiały użyto do budowy kościoła del Gesu i Cortile del Belvedere w Watykanie. Teren ten był rajem dla poszukiwaczy starożytności. Tutaj Michał Anioł odkopał Grupę Laokoona, tutaj natrafiono na Grotte di Roma, uznane początkowo za naturalne groty, a w rzeczywistości podziemia domu Nerona, których ściany pokryte było malowidłami przedstawiającymi fantastyczne stwory, hybrydy zwierzęco-roślinne. To od nich pochodzi słowo „groteska”.

Resztki najstarszych term Agryppy możemy zobaczyć przy via dell’Arco della Ciambella, łukowaty fragment ceglanego muru rozdzielający dwie kamienice. Z term Nerona znajdujących się na Polu Marsowym pozostało jeszcze mniej. Znajdowały się tam, gdzie obecnie wznosi się Palazzo Madama i kościół San Luigi. Dwie kolumny z różowego marmury podpierają dach przed wejściem do Panteonu, dwie kolejne pewnie mijaliśmy wielokrotnie, idąc na pyszną kawę, bo stoją obok wejścia do Sant’Eustachio, a ostatnią z ocalałych ustawiono w XIX w. przy Porta Pia.

Fontanny
O miłości mieszkańców Rzymu do wody i jej znaczeniu w historii sztuki najlepiej świadczą nazwiska mistrzów i miejsca, w których sytuowano fontanny… Nie, fontanny zasługują na odrębny wpis. Pewnie już wkrótce.


Źródełka w środku miasta
Za darmo, za darmo, za darmo… Jedną z pierwszych umiejętności, jaką należy posiąść w Rzymie, jest umiejętność picia wody. Nie, to nie jest głupie zdanie i wie o tym każdy, kto, spacerując po Rzymie, oblał siebie lub innych wodą ze źródełka. Nazwałem je tak kiedyś dla siebie, rzymianie nazywają je „nasoni” (nosale), od kształtu wystającej metalowej części, przypominającej nos, z którego cały czas wypływa woda. Każdy nosal ma mały dodatkowy otwór w górnej części. Wystarczy zatkać palcem nos od dołu, by woda zaczęła tryskać w górę tym małym otworkiem. Teraz wystarczy ją złapać ustami. Zawsze można też po prostu napełnić pustą butelkę.

Źródełek jest ponad 2500, większość to małe dzieła sztuki rzeźbiarskiej. Można je spotkać wszędzie. Woda płynie z nich nieprzerwanie. Nie musimy się obawiać o jej czystość, to ta sama woda, która jest w rzymskich kranach. Jej jakość potwierdzają tysiące badań. Tutaj wodę piję się z kranu. To jedna z niewielu rzeczy, które mamy w Rzymie za darmo.

„Aby docenić wartość wody…”. Tak, w upalny dzień w Rzymie jest ona bezcenna i nie ma ceny, bo każdy może ją pić – smaczną, chłodną, bez płacenia dzięki tych właśnie źródełkom. Doceńmy je i czasami, szukając pięknych dzieł sztuki, pomyślmy o akweduktach, termach i źródełkach…

Autor tekstu:
Marcin – archeolog, miłośnik dobrej kawy i długich spacerów po Rzymie, nie tylko tym antycznym.