Magdalena Giedrojć


Magdalena Giedrojć ­– po raz pierwszy z Italią zetknęła się 25 lat temu, pisząc pracę magisterską o XIX-wiecznych wspomnieniach z podróży do Włoch. Kilka lat później odwiedziła ten kraj i od tamtej pory jest w nieustannej podróży w stronę włoskiego słońca. Jeśli nie siedzi akurat w samolocie, to na pewno czyta książkę o jakimś włoskim mistrzu lub gotuje spaghetti. We włoskim alfabecie najbardziej ukochała literę c – jak cappuccino, cornetto, caponata, cicerone, Caravaggio…  


Tyle informacja na okładce książki. Ale przecież nikt nie składa się z czterech zdań, postanowiłam więc dodać jeszcze kilku słów o sobie. Trochę już w życiu napisałam, ale najważniejsze są dla mnie dwie ostatnie książki: Słońce za zakrętem oraz Księżyc nad Rzymem. Pierwsza rozgrywa się na polskiej prowincji, drugą umieściłam w stolicy Włoch, obie łączy poszukiwanie drogi do siebie i do innych ludzi.



Laurę Pszczółkę, główną bohaterkę Księżyca nad Rzymem, tworzyłam podczas wielu długich polskich wieczorów, które bez względu na porę roku zawsze były dla mnie za zimne. We Włoszech za każdym razem przypominam sobie, że istnieje słońce, dni są upalne, a wieczory ciepłe. Pierwszego dnia po przyjeździe jeszcze biorę ze sobą sweter, następnego odkładam go do walizki i zapominam o jego istnieniu. Upał wchodzi we mnie, cała staję się włoskim ciepłem. Przysiadam na schodkach, przystaję przy fontannach, nie biegnę w stronę cienia, nie uciekam do klimatyzowanych sklepów. Magazynuję energię ciepła, próbuję zapamiętać ją na długie zimne miesiące w Polsce. Podobno u nas też bywa ciepło, ale łatwo przeoczyć te kilka dni w roku… Dlatego powstała Laura Pszczółka. Za jej pośrednictwem przedłużyłam sobie pobyt w Rzymie, każdego wieczora pozwalałam jej zanurzyć się w jakiś inny rzymski zaułek, a wtedy i ja mogłam się cieszyć jego urokiem i ciepłym blaskiem.

We Włoszech jest jeszcze coś, czego nie umiem odnaleźć w Polsce – kawa, prawdziwe gęste espresso i puszyste cappuccino. Nie do podrobienia i niestety nie do odtworzenia w Polsce. To chyba rzeczywiście kwestia klimatu, bo tu nawet Włoch z włoskiego ekspresu do kawy nie zrobi porządnego espresso. A tam w każdym barze i na stacji benzynowej.
 


No dobrze, pomarudziłam. Czas na trochę blasku. Włochom zawdzięczam zamiłowanie do sztuki i dobrego jedzenia. Lubię kameralność włoskich miast, jasne kamienie Toskanii, różowe pałace Wenecji, pomarańczowe zaułki Rzymu. Fotografuję kołatki, skrzynki pocztowe, włoskie koty wygrzewające się na murkach, podwórka schowane w bramach. Jestem nieumiarkowana w jedzeniu makaronu i wyszukiwaniu nowych sposobów na przeniesienie Włoch do Polski. Jednym z nich jest opowieść o przygodach Laury Pszczółki w Rzymie. Innym blog o Rzymie. Jedno i drugie przynosi trochę radości i ciepła w chwilach, gdy nad Polską przesuwa się kolejna szara chmura, która zdaje się nie mieć końca…

Chcesz poznać mnie lepiej? Oto moja strona internetowa: MagdalenaGiedrojc.pl 

Tu jestem na Facebooku: Magdalena Giedrojć

A fotograficznie opowiadam o sobie na Instagramie: magdalena.giedrojc